Z byłym siatkarzem i obecnym kierownikiem pierwszoligowego klubu siatkarskiego Aqua Zdrój oraz trenerem rozmawiał Paweł Szpur
Czy rodzinna tradycja zobowiązała Cię do zostania siatkarzem? Dziadek siatkarz, tato były reprezentant kraju i trener żeńskiego zespołu.
Cieszę się, ze zadajesz mi to pytanie. Może się wydawać, że byłem skazany na siatkówkę, ale wbrew pozorom tak nie było. Pierwszym moim sportem i wyborem ku rozpaczy dziadka i taty była piłka nożna, jak u większość chłopców w wieku wczesnoszkolnym w szkole podstawowej. W latach późniejszych postawiłem na siatkówkę, w którą grałem do teraz.
Niestety, mimo młodego wieku, musiałeś zrezygnować z gry. Ile lat grałeś?
Sport młodzieżowy. Nikt nie rodzi się sportowcem od razu. Trzeba się tego najpierw nauczyć. Pierwsze kroki były w klubie Victoria Wałbrzych. Klubu tego obecnie nie ma. Przeszedłem do siatkówki seniorskiej, troszkę mówiąc, nad wyrost zawodowej. To była druga liga. Bardziej sport kwalifikowany, który łączyłem z uczelnią i z pracą. „Bawiłem” się w to około pięć lat. Pięć pełnych sezonów dopóki…
…no właśnie
Dopóki nie przerwała się moja przygoda z siatkówką. Bo tak to można nazwać – przygoda, a nie kariera. Karierę to mieli zawodnicy i gracze z Wałbrzycha, ja miałem przygodę. Bardzo przyjemną, bo poznałem wielu fantastycznych ludzi. Dzięki temu skończyłem też szkołę oraz mogłem zobaczyć kawałek kraju. Poznałem kulisy siatkówki w Polsce.
Na jakiej pozycji grałeś?
Na pozycji przyjmującego. Przyjmujący z atakiem, czyli lewe skrzydło.
Co takiego się stało, że musiałeś zrezygnować z gry ?
Jak to bywa w życiu sportowca – kontuzja. Doznałem jej cztery lata temu z moją ówczesną drużyną z Bielawy. Przyjechaliśmy na derbowy mecz do Wałbrzycha. Podczas jednej z akcji przytrafił mi się uraz stawu kolanowego – bardzo poważnie. Zerwałem cały aparat wiązadłowy. Skończyło się to na trzech operacjach. Obecnie wróciłem do pełni sprawności, ale postawiłem stricte na siatkówkę w wersji trenerskiej, czyli szkolenie młodzieży. Zacząłem się tym zajmować, będąc jeszcze zawodnikiem i jest to mój sposób na życie. A w siatkówkę gram amatorsko.
To jak to jest z tą siatkówką amatorską w Wałbrzychu?
Mało osób wie, ale w Wałbrzychu jest amatorska liga siatkówki. Prowadzona jest już dwunasty sezon przez Jarosława Duszę z Podzamcza przy wsparciu Aqua Zdroju. Obecnie występuje sześć drużyn i gramy na sali przy PSP 21 oraz w hali Wałbrzyskich Mistrzów. Co roku bardzo liczne grono sympatyków.
Kto gra w takiej lidze? Byli zawodnicy czy są też amatorzy tej gry?
Procentowo 50 na 50. Połowa to byli zawodnicy, którzy kiedyś mieli do czynienia z siatkówką na rożnym poziomie. Druga część, to osoby, które z różnych względów nie grały zawodowo czy na wyższym poziomie, ale kochają siatkówkę i chcą ją trenować. To jest sposób na spędzanie wolnego czasu, spotkanie ze znajomymi i kultywowanie tradycji siatkarskich w Wałbrzychu.
Pracujesz nie tylko z siatkarzami, ale również zajmujesz się trenowaniem z żeńską drużyną siatkarek.
Tak. Na co dzień jestem kierownikiem pierwszoligowej drużyny męskiej.
Na czym polega różnica w twoich obowiązkach pomiędzy drużyną męską a żeńską ?
W klubie Aqua Zdrój Wałbrzych zajmuję się wszystkimi sprawami organizacyjnymi. Czyli dbam o to, żeby zawodnikom niczego nie brakowało przy organizacji meczów domowych i wyjazdowych. Prowadzę całą dokumentację. Stricte takie rzeczy, które zawodników nie powinny interesować, bo oni mają się zająć grą. A my razem ze sztabem ludzi -bo nie jestem sam – cały sztab ludzi nad tym pracuje, nad tym by siatkówka w Wałbrzychu stała na wysokim poziomie. Natomiast w klubie żeńskim prowadzę drużynę kadetek oraz pomagam od strony marketingowej, na przykład przy prowadzeniu strony.
Czy popularność siatkówki w Wałbrzychu rośnie czy maleje ?
Kiedy byłem zawodnikiem drugoligowej drużyny na mecze do hali ówczesnego OSIR-u przychodziło około od stu pięćdziesięciu do dwustuset osób. Od czterech lat Wałbrzych ma pierwszą ligę siatkówki, jest nowy obiekt hala w Aqua Zdroju. W sezonie, który jest mniej udany niż wszyscy by sobie tego życzyli, na meczach jest średnio od pięciuset do ponad tysiąca osób. Niestety, wycofanie się głównego sponsora i lekkie zawirowania spowodowały, że nie gramy o główne cele. W lidze się utrzymamy. Mimo to frekwencja dopisuje. Na meczach z drużynami, które wzbudzają zainteresowanie typu AZS Częstochowa czy AGH Kraków było przeszło tysiąc kibiców. I właśnie Ci kibice widzą, jak buduje się pozytywne emocje siatkarskie w Wałbrzychu.
Dziękuję za rozmowę.
W dalszej części wywiadu dowiecie się jak Mama Fabiana zareagowała na wybór przez niego dyscypliny sportowej. Na jakich instrumentach potrafi grać oraz jak jest z wałbrzyską młodzieżą uprawiającą ten sport.