Są księża w Polsce posiadający różne pasje. Jest ksiądz raper, jest również kulturysta i oczywiście ksiądz Krzysztof, który uprawia trójbój siłowy. Jak i kiedy zrodziła się ta pasja?
Ja zawsze miałem duszę sportowca, takiego wojownika. Mnie sport zawsze pociągał od najmłodszych lat. Ja szukałem swojej pasji. Biegałem, grałem w piłkę nożną Przyszedł czas mojej fascynacji siłownią. Pamiętam to jak dziś, kiedy mój kolega w wakacje (miałem wówczas piętnaście lat) pokazał mi siłownię. Nawet nie wiedziałem, że siłownia jest na mojej ulicy. I zapragnąłem ćwiczyć. Nigdy nie jest tak łatwo. Moja mama wraz z panią doktor stwierdziły, że nie mogę ćwiczyć. Ponieważ jest taka opinia, że nie wolno ćwiczyć na siłowni do iluś lat, bo się nie urośnie. Niestety, musiałem dwa lata poczekać, żeby wystartować i zacząć ćwiczyć na poważnie. W wieku siedemnastu lat już ćwiczyłem. Miało to miejsce w Jedlinie-Zdrój, skąd pochodzę. Później poszedłem do seminarium w Świdnicy i tam było o wiele ciężej. W seminarium jest tak jak w wojsku. Są posiłki, którymi się najemy bądź nie. Są różne inne obowiązki. Jest mało czasu. Ale udało się przez te sześć lat powalczyć. Kupiłem sprzęt do seminarium, za stypendium w wynikach nauczania. Gdy zostałem księdzem, mogłem już na spokojnie ćwiczyć.
Praca duszpasterza nie jest tylko w niedziele. Ksiądz ma obowiązki również w tygodniu. Jak zatem pogodzić czas związany z pełnieniem kapłaństwa, z czasem na treningi?
Trzeba znaleźć priorytety. Dla mnie najważniejszy jest Pan Bóg i praca duszpasterska. Mój cel – pomóc innym przybliżyć się do Pana Boga – jest najważniejszy. Kiedy spełnię wszystkie swoje obowiązki, wówczas mogę pójść na siłownię. Czasem jest to o godzinie dziewiętnastej, a czasami o godzinie dwudziestej. Obecnie jestem w Ząbkowicach Śląskich, gdzie po raz kolejny założyłem siłownię po Wałbrzychu. Teraz mam tyle sprzętu, dla którego potrzebowałem pomieszczenia, i z Bożą pomocą udało takie się miejsce znaleźć. Nie ćwiczę tam sam, z tego miejsca korzystają inni. Dzięki temu pomagam rozwijać się innym fizycznie, ale również opowiadam podczas ćwiczeń o Panu Bogu.
Ksiądz jest medalistą mistrzostw Polski. Czy aby uprawiać tą dyscyplinę potrzebował ksiądz zgody, chociażby biskupa ?
Nie pytałem się księdza biskupa o zgodę. Sprawa wydawała mi się naturalna. Startuję w stroju sportowym. Nie rozbieram się i nie robię nic zdrożnego. Na podium z kolei wchodziłem w sutannie. Pokazałem w ten sposób, że to ksiądz podnosi te ciężary. Ksiądz biskup w rozmowie ze mną i z Gościa Niedzielnego dowiedział się, że ja ćwiczę. Wcześniej o tym nie wiedział. Powiedział, że nie ma nic przeciwko temu.
Czy łatwiej jest szerzyć katechezę, czy też przybliżać wiernym Pana Boga, mając w sobie ten potencjał sportowy ?
Patrząc na dwudziesty pierwszy wiek, to na ludzi najbardziej oddziaływają dwie rzeczy: sport i muzyka. Ja nie umiem śpiewać (śmiech). Choć zawsze chciałem ładnie śpiewać, ale to nie mój talent. Mam za to talent do podnoszenia ciężarów. Dzięki temu, że ja ten talent pomnażam, mam jakiś punkt zaczepienia. Jak spotykam drugą osobę, to nie mówię od razu o Panu Bogu. Mam zatem temat do rozmowy o sporcie, który jest bardzo neutralny. Wiele osób chodzi na siłownię i uprawia ten sport. Czy to dla kondycji, czy też wyglądu. Dlatego jest wspólna płaszczyzna do rozmowy.
Na czym polega ta dyscyplina sportowa powerlifting? Stąd też zapewne nazwa strony internetowej księdza.
Jest to dyscyplina mało popularna w Polsce. Nie ma jej w telewizji. Czasami filmy umieszczane są na YouTube z mistrzostw świata czy też Europy, a czasami Polski. Składa się ona z trzech ćwiczeń: przysiadu ze sztangą na plecach, wyciskania na klatce, leżąc z zatrzymaniem sekundowym i z martwym ciągiem. Te trzy ćwiczenia się wykonuje i sumuje kilogramy.
Czyli to kombinacja podnoszenia ciężarów.
Tak, tu trzeba dbać o całe ciało i je wzmacniać, żeby takie zawody wygrać.
Czy ksiądz stosuje jakąś specjalną dietę?
Ja jestem tego zdania, że zdrowy styl życia trzeba pokochać. Trzeba się dobrze odżywiać, żeby podnosić ciężary. W dziewięćdziesięciu procentach odżywiam się jak większość ludzi. Tylko ja liczę kalorie, a także, ile jem białka czy tłuszczy. Czasem zdarzą się słodkie smakołyki, na które trzeba sobie pozwolić dla zdrowia psychicznego, bo inaczej człowiek pęknie. Nie można być dla siebie zbyt restrykcyjnym.
Dziękuję za rozmowę.