Studio Espresso z Andrzejem Hellerem, artystą plastykiem i pracownikiem Teatru Dramatycznego, który odpowiada za wykonanie scenografki zgodnej z projektem scenografa rozmawiał Paweł Szpur
Scenografia, którą widzimy w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu to twoja praca.
Również mojego przyjaciela Janka Skolimowskiego, z którym tworzymy te wszystkie przestrzenie.
Zanim będziemy rozmawiać o teatrze, powiedz, kiedy zacząłeś tworzyć?
Praktycznie od pierwszej klasy podstawowej. Miałem wówczas swoją pierwszą wystawę. Były to plastikowe ludziki. Inspirowane to było pierwszymi programami telewizyjnymi pokazującymi pomniki „Król Zygmunt”. W moich pracach był „Król Zygmunt” i „Syrenka”, takie patriotyczne. Zaczynałem edukację od mojej pierwszej wystawy plastycznej.
Pracowałeś wcześniej nie tylko w teatrze, ale również w Porcelanie czy Zamku Książ. Czy to doświadczenie zawodowe pomogło w rozwoju twojej twórczości?
Tak, to jest bardzo istotne. Skończyłem szkołę mechaniczną, która nigdy mi nie pasowała. Chciałem swoje życie ukierunkować na zawód związany z artyzmem, czy umiejętnościami manualnymi. Mi się to udało, w połowie lat dziewięćdziesiątych zacząłem malować zabawki, później zająłem się ceramiką. Pracowałem u Kantora, który miał swoją pracownię, i tworzył ceramikę praktyczną.
Tu Ci przerwę. Stworzyłeś własną serię kufli.
Tak, miała miejsce taka sytuacja, że przejąłem pracownię modelarską i było mi dane stworzyć serię kufli na Barbórkę w 1997 roku, czyli KGHM bawiło się przy moich kuflach.
Oprócz tego prowadziłeś pracownię.
Tak – cały czas tworzyłem, była to twórczość niezależna, moja. Miałem pracownię w Świebodzicach, u przyjaciela Krzysztofa, który już nie żyje. To był bardzo twórczy okres, mogę powiedzieć, że dla mnie duchowy. Zauważyłem wówczas, że tworzenie sztuki jest pewnego rodzaju misterium, bez którego ja nie potrafię tworzyć. Żeby zacząć tworzyć to musi powstać wewnętrzna cisza. Pozwala ona na tworzenie innych światów.
Jesteśmy wśród przedmiotów, które tworzysz. Jak się rodzi inspiracja twórcy?
Inspiracji jest dużo. Na początku interesowało mnie życie duchowe. Te sfery poruszałem, dotarłem do buddyzmu. Ale to również przypadkowe sytuacje, które spotykam. Jakaś chwila, zauroczenie człowiekiem, światłem, sytuacją czy przeczytaniem jakiejś książki, która podziałała mi na wyobraźnię. Później wyobraźnię przenoszę na swoje prace.
Prace to nie tylko przedmioty, ale również okładki płyt. Skąd taki pomysł?
Cały czas muzyką się interesowałem. Uczestniczyłem w różnych imprezach, szczególnie lata osiemdziesiąte w muzyce wycisnęły moją wyobraźnię, muzyka jazzowa. Jeździłem na Jazz Jamboree do Warszawy, by spotykać się z takimi gwiazdami jak Miles Davis czy Hancock, Urbaniak czy Stańko – w tamtych latach czołówką jazzową. Wpłynęła ona bardzo mocno na moją wyobraźnię.
Przejdźmy zatem do ekspozycji. Jak odbierają Twoją sztukę osoby przychodzące na wystawy?
Bardziej inspirująca jest krytyka niż chwalenie moich prac. Zawsze mam problem, bo w moich pracach chciałbym dążyć do pewnego ideału, choć nie zawsze mi się to udaje, ale prawdopodobnie tylko ja to wiem (śmiech).
Dziękuję za rozmowę.
W dalszej części wywiadu nasz gość opowiada w jakim materiale najlepiej mu się tworzy. Andrzej opisuje również o tym jak wygląda jego praca w Teatrze Dramatycznym. Zeskanuj kod QR i oglądaj pełen wywiad.