Studio Espresso gościło w Art Cafe pod Pretekstem
Espresso z Arturem Jarmułowskim
z poetą, kulturoznawcą, pedagogiem, aforystą rozmawiał Paweł Szpur
Powiem nieelegancko, zacznę od początku. Ile miałeś lat kiedy pierwszy raz spotkałeś się z poezją i zacząłeś tworzyć?
Kończyłem zaocznie przedszkole, oczywiście to żart. Ja myślę, że poezją jest życie. Pierwsze próby – nie pisarskie, bo zbyt pompatycznie by to brzmiało – pojawiły się w podstawowej szkole.
Co takiego udało Ci się napisać, że wiedziałeś, że właśnie to chcesz w życiu robić?
Na tamtym etapie nie wiedziałem, że zajmę się tym na poważnie. Pierwszy wierszyk był dla sąsiadki, która z impetem biegała po schodach… Ułożyłem dla niej taką szkolną rymowankę. Później były kolejne wiersze, a następnie warsztaty literackie. Działo się to stopniowo, krok za krokiem, było coraz bardziej profesjonalne, a zatem dawało coraz większą satysfakcję. Podążam tym tropem do tej pory.
Poeta w dzisiejszym świecie wydaje się czymś rzadkim. Jak to jest ubierać słowa w całość, budować rymy… a może nie rymy?
Otóż, większość współczesnych poetów unika rymów, ponieważ mówi się o tym, że jest to estetyka zaprzeszła. Ja jednak robię ukłon w stronę dawnych mistrzów. Mam tu na myśli Mickiewicza, Norwida. Ukłon polega na tym, że pożyczam od nich strukturę wiersza. Chodzi o to, żeby był on sylabiczny, zgłoskowy, nawet sylabotoniczny; żeby miał… Poloniści wiedzą o czym mówię: syntaksę, średniówkę.
Licealiści też powinni wiedzieć.
Licealiści też (śmiech). I to są te wiersze, które się rymują. Chodzi głównie o melodię wiersza, o rytm. Uprawiam też wiersz biały, oraz wiersz wolny. Jednak będąc amatorem muzykiem, upajam się muzyką wiersza.
Kiedy przychodzi wena? Ja często pytam moich gości-artystów i twórców właśnie o to. To chyba jest zjawisko rzadkie i niespotykane?
Słynna wena jest doświadczeniem z obszaru metafizyki… niezgłębionym. Ja mówię, że wena jest kapryśna i przychodzi w najbardziej nieoczekiwanych momentach i tu wykropkuję, pobudzając Państwa wyobraźnię. Natomiast rzeczywiście w moim wypadku wena jest czynnikiem determinującym. Nie jestem poetą typowym, to znaczy takim, który cyzeluje do perfekcji stworzone dzieło. Większość dobrych tekstów pojawia się – z łaciny mówiąc – „currente calamo”, czyli po prostu szybko, bez namysłu. Człowiek zapisuje myśl a’la Mozart, jeśli dana jest mu ta wena i wtedy wiersz jest po prostu dobry.
Powiedziałeś, że spisujesz, ale czy w dzisiejszych czasach nie używasz nowoczesnych narzędzi typu dyktafon, smartfon?
Zdarza się, że piszę w komórce, jadę autobusem, mam pomysł i piszę. Ale wracając do poprzedniego pytania, są wiersze które poprawiam. To nie jest tak, że jestem obdarzony weną bezbłędną. Sporo jest też tekstów o lotach nie najwyższych, które nie oglądają światła dziennego, bo wena była leniwa… Jeśli tekst rokuje, to można go poprawić, ale najlepsze powstają dzięki spływowi, tej – metafizycznej wenie. Tak powstał onegdaj wiersz pod tytułem „Koncert…” o relacji pianisty z spersonifikowanym fortepianem.
Jesteś kulturoznawcą. To pytanie kieruję z myślą o czytelnikach i widzach z innych dziedzin niż literatura. Kim jest kulturoznawca?
Definicji nie pamiętam, bo to nie o to chodzi.
Ale z praktyki?
Kulturoznawca jest osobą, który stapia w sobie różne intelektualne profesje. Trzeba być po trosze socjologiem, po trosze psychologiem społecznym, troszkę krytykiem kultury i sztuki itd. Jeśli jesteśmy wyposażeni w taką podstawową wiedzę z zakresu wymienionych obszarów, to wówczas możemy w szerszej perspektywie analizować różne zjawiska kulturowe. Tu nie mam na myśli typowej kulturalnej imprezy, to jest wtórne. Chodzi raczej o kulturę w sensie „pierwotnym”, czyli życie według pewnego systemu wartości. Pryzmatem do analizy jest kręgosłup aksjologiczny – system wartości. Wówczas analizujemy różne zjawiska kulturowe, przez pryzmat wartości modelujących funkcjonowanie danej społeczności.
Dziękuję za rozmowę.
Studio Espresso z Arturem Jarmułowskim

WIĘCEJ WIADOMOŚCI
Absolutorium dla Romana Szełemeja
Absolutorium dla Adama Góreckiego
Wagony rowerowe w Kolejach Dolnośląskich