Wiosna roku pańskiego 2021. Pierwsza połowa XXI wieku nabiera coraz większego rozpędu. Tymczasem w ponad stutysięcznym mieście, drugim co do wielkości na Dolnym Śląsku, w jeszcze, mogłoby się wydawać, czymś na kształt wolnego kraju oczom mieszkańców i przyjezdnych ukazuje się nagle dzieciątko Jezus. Pływa sobie w wodach płodowych brudnych od krwi na wielkim billboardzie przy głównej drodze przecinającej miasto na wskroś. Zobaczywszy ten obrazek przetarłam oczy ze zdumienia, bo pomyślałam w nagłości tamtej chwili, że oto podstępny covid, oprócz bezsenności, wyposażył mnie jeszcze w zdolność do halucynacji. Przez chwilę stawiałam również na epizod odwróconego sennowłóctwa, pragnąc, aby to, co właśnie ujrzałam, okazało się nieprawdą, marą złą. Niestety. Nic z tego. Stałam oto nadal przed billboardem, na którym płód w wodach krwawych pływa sobie w najlepsze opatrzony podpisem „dzieciątko Jezus”. I choć na studiach dostałam raz piątkę z kolokwium z Foucault to przyznaję niechętnie, że rozszyfrowanie tego, co tym razem poszło nie tak, do teraz nie daje mi spokoju. Co chcieli tym plakatem osiągnąć ci tzw. obrońcy życia, domyślić się nietrudno i na tym poziomie ten plakat, jak i jemu podobny ukazujący stópki kilkumiesięcznych dzieci z napisem „mam 11 tygodni” nie robi ze mną absolutnie nic.
Próbuję sobie tylko wyobrazić, co ten obraz powoduje w głowach praktykujących katolików, skoro we mnie swą jarmarczną retoryką obraził całą wiarę w Boga. Oburza mnie, że autorzy tego billboardu uzurpują sobie do Niego prawo. Nie ma we mnie zgody na to, że nie cofają się przed niczym, nawet przed wystawieniem na pośmiewisko Tego, którego imienia tak gorliwie chcą bronić. Zostawcie Dzieciątko w spokoju. Nie wciągające Go w tę swoją farsę. Straszcie się wzajemnie, czym tam chcecie, diabłem z rogami czy wiekuistym piekłem. Od dzieciątka Jezus wara.
WIĘCEJ WIADOMOŚCI
Rafał Jankowski trzeci na Piławskich Skałach
Połasił się na kable elektryczne
Kradli rury od isntalacji gazowej