Studio Espresso z Kacprem Jesiołowskim, trenerem Juniorek MKS Chełmiec Wodociągi Wałbrzych i byłym zawodnikiem siatkówki.
Zanim zacząłeś pracę trenerską, grałeś w siatkówkę na północy Polski. Jak to się stało, że zawodnik z północy został trenerem żeńskiego zespołu z południa?
Urodziłem się w Kaliszu, tam zaczynałem swoją przygodę ze sportem, w wieku młodzika zacząłem uczęszczać na zajęcia z piłki siatkowej. I tak powoli rok po roku trafiłem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego, która tam powstała. Skończyłem tę szkołę, która była liceum. W trakcie nauki w tym liceum wiedziałem, że nie będę zawodnikiem na pewnym poziomie i nie przeskoczę pewnego poziomu więc postanowiłem iść w tym drugim kierunku i zostać trenerem. Zacząłem kształcić się w tym kierunku trenerskim w piłce siatkowej. Po obronionym licencjacie dostałem propozycję z Wałbrzycha. Dzięki mojemu promotorowi trafiłem do MKS i jestem w pełni zadowolony.
Ale warto wspomnieć, że masz doświadczenie z pracą z drużyną akademicką.
Tak, na Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu za sekcję poszczególnych dyscyplin byli odpowiedzialni studenci. Tak rozwiązała to uczelnia. Dla mnie była to dobra praktyka w zawodzie trenera. Nie było to dosyć skomplikowane, ponieważ trenowaliśmy raz w tygodniu i do tego dochodziły mecze akademickie z uczelniami wrocławskimi. We wszystkim była prostota i możliwość zobaczenia jak wygląda praca trenera. Różniło się to zdecydowanie od pracy z zespołami ligowymi, bo Panowie, których prowadziłem byli przede wszystkim moimi kolegami z uczelni. To była pierwsza taka różnica, a poza tym trenowali w swoich dolnośląskich klubach na poziomie II i III ligi. My – tak brzydko mówiąc – „zmontowaliśmy zespół” i „bawiliśmy się” pozaligowymi meczami, reprezentując naszą uczelnię.
Zespół, który prowadzisz to furtka do pierwszego zespołu. Na co zwracasz uwagę? Bardziej na taktykę i mentalność czy przygotowanie motoryczne i fizyczne zawodniczek?
Ciężko odpowiedzieć jednoznacznie, co jest najważniejszym elementem w siatkówce. Jest to bardzo złożona dyscyplina, która wymaga od zawodników dużej wszechstronności. Ja często posługuję się słowami naszego reprezentanta, a obecnie Prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej, że „siatkówka jest sportem dla inteligentnych osób”. On w swoich słowach w pewnym wywiadzie porównał siatkówkę z piłką nożną. W piłce nożnej 40 razy możesz kopnąć, wpadnie piłka do bramki i wygrasz mecz, w siatkówce czterdzieści razy uderzysz w aut, dotkniesz siatki, oddasz piłkę przeciwnikowi i przegrasz mecz. Z taką ilością błędów nie da się wygrywać. Ja w swojej filozofii trenerskiej mam fundament, którym jest ciężka praca i motywacja dziewcząt. Uważam, że od tego trzeba zacząć i na każdym poziomie szkolenia jest to najważniejsze. Jeśli jesteśmy zmotywowani, możemy pracować ciężko, jeśli pracujemy ciężko, idą za tym kolejne elementy. Na pewno poza pracą i motywacją zawodniczek następnym ważnym elementem są umiejętności, które pozwalają na wykonywanie pewnych elementów na boisku. Jeśli mam umiejętności, możemy realizować taktykę i wtedy dostosowywać się do zespołu. Na pewno na poziomie juniorskim ja ową taktykę wprowadzam, ale najważniejszym elementem jest ta praca, to żeby dziewczyny uczyły się, szkoliły i były cały czas zaangażowane. To otwiera im drogę do pierwszego zespołu. W tym roku pierwsze dziewczęta w wieku juniorskim zostały włączone do zespołu drugoligowego i to zawdzięczają tylko i wyłącznie swojej ciężkiej pracy przez ostatnie kilka lat. Tego, że były zaangażowane, pokazywały mi – jako trenerowi i asystentowi – oraz trenerowi Markowi Olczykowi, że chcą, że potrafią. Że mają balast popełniania błędów, młodzieńczy temperament. Z roku na rok staramy się coraz więcej dziewcząt włączać do pierwszego zespołu, żeby nasz zespół za jakiś czas opierał się na wychowankach.
Dziękuję za rozmowę.
W dalszej części wywiadu trener opowiada o motywacji i zaangażowaniu zespołu. Kacper Jesiołowski zdradza jak pracuje się z żeńskim zespołem w porównaniu z męskim oraz uchyla rąbka tajemnicy o planach klubu i drużyny.