Studio Espresso z Tomaszem Botwiną z byłym siatkarzem i trenerem młodych adeptów siatkówki w KPS Chełmiec Wałbrzych i kadry Dolnego Śląska rozmawiał Paweł Szpur
Zanim porozmawiamy o tym, jak pracujesz z młodymi adeptami siatkówki, chciałem zapytać jak Ty trafiłeś do świata sportu?
Powiedzmy sobie szczerze, może to nie była jakaś wielka kariera, ale fajna przygoda. Do siatkówki trafiłem naturalnie, ponieważ mój ojciec jest byłym zawodnikiem Chełmca Wałbrzych, tych najlepszych lat wałbrzyskiej siatkówki. Lata osiemdziesiąte, dziewięćdziesiąte z jego udziałem. Od małego zabierał mnie na treningi, gdzieś tam z boku sobie piłkę odbijałem. Później zacząłem trenować u świętej pamięci profesora Gajka.
Właśnie – jesteś absolwentem IV Liceum Ogólnokształcącego. Czy szkoła sportowa dała Ci większe możliwości?
Na pewno. W IV Liceum fajne było to, że nasza cała grupa, cały nasz rocznik z klubu chodził do dwóch klas. Rocznik ’85, rocznik ’86 trochę tych sukcesów w siatkówce szkolnej miał. Z tego co pamiętam, zrobiliśmy trzy razy mistrzostwo Dolnego Śląska szkół, czwarte miejsce w Polsce na Licealiadzie. Troszkę tych sukcesów było.
Które z tych sukcesów były najważniejsze? Te w karierze juniorskiej czy seniorskiej?
Myślę, że w siatkówce młodzieżowej. Wówczas w „młodziku” był klub, już nieistniejący UKS Szafir, który zbierał ten narybek dla Chełmca Wałbrzych. Zajęliśmy szóste miejsce w Polsce w kategorii „młodzika” i w kategorii „kadeta”, obecnie nazywanej „juniorem młodszym”. Odnieśliśmy sukces – czwarte miejsce w Polsce. Z tym, że tutaj byłem wypożyczony do Gwardii Wrocław.
Jak to się stało, że z zawodnika stałeś się trenerem? Taki miałeś plan?
Powiem szczerze, że samo to się tak ułożyło. Przyszedł pewien wiek, zaczęły się pewnego rodzaju kontuzje, więc naturalną sprawą było przejście na trenerkę. Nie wyobrażam sobie życia bez tego.
Trenerka miała być związana z seniorską siatkówką. Czy wiedziałeś od razu, że chcesz w młodych „zaszczepiać bakcyla”?
Trzeba zaczynać od tych najmłodszych. Zaczęło się w UKS Kinder Volleyball u Piotra Wierzbickiego. Cztery lata pracowałem z najmłodszymi. Później dostałem propozycję z Chełmca i jestem tam do dnia dzisiejszego.
Jaka jest różnica w pracy z maluchami, a z tymi, że tak się wyrażę „koniami”?
W Kinder Volleyball odbywa się to na zasadzie zachęcenia dzieci. To taka podstawa, żeby zebrać grupę, która później będzie reprezentować nasz klub. Mamy podpisaną umowę partnerską. Jeżeli chodzi o tych starszych zawodników – od poziomu „młodzika”, to już wchodzi dużo rodzajów taktyki i tego typu rzeczy.
Kiedy obejmuje się posadę trenera młodych ludzi, napotyka się na jakieś problemy? Trzeba ich sprowadzać na właściwe tory?
Szczerze? Jeżeli chodzi o moją grupę, to muszę powiedzieć, że mam tak fajnych chłopaków, że nie ma z nimi żadnego problemu.
Zdyscyplinowani?
Zdyscyplinowani. Szczerze mówiąc – to powiem, że aż za grzeczni.
Ile razy w tygodniu młody człowiek trenuje siatkówkę?
Jeśli chodzi o moją grupę, to mieliśmy treningi trzy razy w tygodniu plus mecze w soboty. Większość chłopaków ode mnie z grupy uzupełnia treningi zespołów juniorów starszych. Część chłopaków grała „pierwsze skrzypce” w drużynie „młodzików” Radka Ostrowskiego. Ja mam taki rozstrzał, jeżeli chodzi o wiek – od 2004 do 2006 roku.
Tak naprawdę twoja grupa to sukces, sukces również Chełmca, bo z wszystkich rozgrywek zaszliście najdalej. Jak wyglądał wasz ostatni sezon?
Nasz ostatni sezon był bardzo długi. Od tego trzeba zacząć, że we wrześniu zakończyliśmy rozgrywki przerwane w poprzednim sezonie przez pandemię. Powiem szczerze, że sam nie wiedziałem, co to będzie. Pojechaliśmy na bardzo ciężki ćwierćfinał Mistrzostw Polski do Jastrzębia Zdroju, tam mieliśmy takie drużyny jak Kędzierzyn Koźle, AZS Częstochowa, czyli wiadomo – potentaci młodzieżowej siatkówki oraz seniorskiej. Zajęliśmy tam drugie miejsce, przegraliśmy z Jastrzębskim Węglem, ale był to taki mecz, który przy odrobinie szczęścia mogliśmy wygrać. Później pojechaliśmy na półfinał Mistrzostw Polski do Tomaszowa. Tam przegraliśmy trzy mecze w stosunku dwa jeden. Mam lekki niedosyt. Jak dwa lata temu ktoś by mi powiedział, że zajdziemy tak daleko, to nie uwierzyłbym. Chłopaki zrobili kawał dobrej roboty, jestem dumny, że mogę pracować z taką grupą. Reasumując, zajęliśmy miejsca 13 i 16 w całym kraju. Podobny wynik osiągnęliśmy w sezonie 2020/2021 w kategorii juniora młodszego grając w większości chłopakami o rok młodszymi od naszych przeciwników. Junior młodszy to kategoria w której grali chłopcy z rocznika 2004, my graliśmy głównie rocznikiem 2005.
Dziękuję za rozmowę.
W dalszej części wywiadu nasz gość opowiada o swojej pracy w kadrze dolnośląskiej, a także o tym, jak praca nauczyciela wychowania fizycznego pomaga w wyszukiwaniu młodych zawodników. Zeskanuj kod QR i oglądaj pełen wywiad.