W ostatnim czasie, przy okazji kampanii Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego #SzlakMaSmak dowiedziałam się, że nasz region obfituje w lokalne browary i winnice. Tych pierwszych w ramach inicjatywy „Dolnośląski Szlak Piwa i Wina” naliczyć można 15, drugich – 20, rozproszonych po dolnośląskich mniejszych bądź większych gminach.
Wiele z nich jest mi znanych, ale w większości nie byłam. Oczywiście popularnym miejscem na mapie, w najbliższej, cudnej okolicy jest Browar Jedlinka. Lubimy i odwiedzamy, chociaż coraz rzadziej ze względu na Czerwonego Barona czy Marcową Damę, bowiem zwiedzając z dzieckiem nie ma mowy o %. Wtedy piwo na wynos – to jest to 😉 Uwielbiamy ichnią pizzę i burgery, które są wyśmienitym zwieńczeniem zwiedzania kompleksu pałacowego „Jedlinka”, w tym repliki wagonu sztabowego pociągu „Amerika”, którym podróżował sam Hitler i to właśnie tu zapadały strategiczne decyzje w sprawach Polski podczas II wojny światowej.
O tejże atrakcji pisałam na łamach bloga parokrotnie – w każdej chwili możecie ją sobie przypomnieć. Ja tymczasem wracam do szlaku. Na swojej zawodowej drodze poznałam pana Ryszarda z Winnicy Świdnickiej – tego miejsca nie mogło tutaj zabraknąć. Zakolegowaliśmy się podczas pierwszej edycji jarmarku bożonarodzeniowego w Szczawnie-Zdroju, domyślam się, że gdybyśmy oboje nie byli wtedy w pracy to pewnie grzane wino jeszcze intensywniej rozgrzałoby to zimowe, przedświąteczne wydarzenie 😉
Właścicielom winnicy przyświeca idea, że życie jest za krótkie, by pić przeciętne wina, dlatego sami na świdnickiej ziemi wytwarzają ponadprzeciętne. W naszym domu gości białe, półsłodkie SEY albo HIBE. SEY jest delikatne, HIBE wyraziste. Ja wolę to pierwsze, mąż drugie. Niedaleko mamy też do Hoppy Lab, które poznałam… w Chłodni, potem kupiłam je w Intermarche, choć znajdziecie je także w świdnickich lokalach gastronomicznych. Browar z Żarowa ujął mnie charakterystycznymi etykietami – „psia łapka” zawsze będzie dla mnie symbolem tego pełnego pasji, stworzonego przez młodych zapaleńców miejsca.
Ogromną degustatorką piwa nie jestem, ale jeśli mam wybierać między tym, co powszechne, a tym, co lokalne – zawsze stawiam na to drugie. Polecać alkoholu tutaj nie mogę, bo nie mam gwarancji czy czyta mnie szesnastolatek czy mój rówieśnik 😉 i jaką porę lektury sobie obrał, więc jedyne do czego mogę zachęcić to do odkrywania wszelkich dolnośląskich smaków, bo jest ich multum! Pomogę je Wam odkrywać 😉