Odbył się lot sterowca. Z wielkim napisem firmy zaopatrującej nasze samochody. Przeczytałem o tym wzdłuż, wszerz, u każdego w mieście, przed i po, i napisano o tym całkiem za darmo.
Oczywiście dlatego, że to dla większości Wałbrzyszan, ha! – LOTNY temat – oczywiście liczy się zasięg i popularność tekstu oraz oczywiście się czepiam, ale widzę pewne powiązania z popularyzowaniem muzyki popularnej, narodowej. „Bo ludziom się podoba”.
Tymczasem na otwarciu wystawy było nas, z branży pisania liter, dwoje. Znane nazwisko nie pomogło, albo środek sezonu ogórkowego.
Bo, zakładam czysto teoretycznie, oczywiście się mylę i oczywiście można to znów wyśmiać, jak to kiedyś już w pewnej redakcji zrobiono, że istnieje coś w rodzaju wspólnego interesu, że jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz, jak zjesz, tak się będziesz czuł i gdyby, tak gdyby całkiem hipotetycznie, wyobrazić sobie takie podobne chociaż zaangażowanie mediów w kulturę, jak w sterowiec, to istnieje poważne, wyimaginowane zagrożenie, że stalibyśmy się innym Wałbrzychem, dobrze wychowanym.
Może nie chodzi o budowanie frekwencji instytucjom, które to wedle założeń redakcyj powinny płacić za dostąpienie łaski dziennikarskiej. Ale że stalibyśmy umięśnieni w kulturę, prymitywny wyraz twarzy zmienił się w ciekawość. Może papierków byłoby mniej, dałby się przejść na pieszo Młynarską, przejechać rowerem ze Szczawienka do centrum bez jazdy po kostce, dziurach, chodnikach i bez spychania z drogi. Za tysiąc lat tak mogłoby być, ale rok pierwszy musiałby się kiedyś zacząć.
A ja znowu o tym samym, nuda. Nic się nie dzieje.