Studio Espresso gościło w Sztygarówce w Starej Kopalni
Espresso z Dariuszem Tęczą
z ultramaratonistą i alpinistą rozmawiał Paweł Szpur
Zaczynałeś ponad piętnaście lat temu. A kiedy zamarzyłeś o tym, że będziesz się wspinał po górach?
Sprostuję. Po górach zacząłem już chodzić w wieku nastoletnim. Po naszych górach, bo takie możliwości były. Oczywiście czytałem, marzyłem i chciało mi się wspinać tam, gdzie moi idole, tacy jak: Kukuczka, Kurtyka i tym podobni. Ale warunki polityczne i finansowe nie pozwalały na to. Największa przygoda była w Tatrach. Jak już otworzyły się możliwości, zacząłem tak naprawdę na poważnie marzyć i szukać możliwości wyjazdu w wyższe góry, czyli przynajmniej w Alpy.
Zaczęło się od Andrzejówki?
Tak. Zaczęło się od Andrzejówki.
To jak to było z tą Andrzejówką?
Chciałem jechać, ale wiadomo sam – ani doświadczenia, ani ekipy odpowiedniej. Nie znałem na tyle odpowiednich osób. Żona wyczytała ogłoszenie w gazecie wałbrzyskiej, że grupa pasjonatów z klubu Yamataczi organizuje prelekcję. Ta grupa również zamierzała w przyszłym roku pojechać na Mont Blanc. Mój wymarzony szczyt. Pojechałem, zobaczyłem, rozmawiałem, zaskoczyło.
I znalazłeś się na Mont Blanc. I zacząłeś odwiedzać ten szczyt regularnie?
Mont Blanc może nie, ale Alpy już tak.
Ile zdobyłeś już szczytów i jak wyglądały Twoje wyprawy?
Czterotysięczników prawdopodobnie już osiemnaście „zaliczyłem”. Kilka trzytysięczników bardzo ciekawych, wybitnych. Jak wyglądało? Na początku zdobywanie doświadczenia, kompletowanie sprzętu, bo pierwszy wyjazd na Mont Blanc był troszkę „na wariata”. Patrząc z perspektywy czasu, nikt z nas nie miał takiego doświadczenia, żeby – mówiąc kolokwialnie – pchać się na taką górę. Na szczęście wszystko szczęśliwie się skończyło.
Podróżowałeś w wyższe góry. Kaukaz – tam są pięciotysięczniki. Udało się zdobyć?
Tak. To kolejne etapy. Nie jestem jakimś wybitnym alpinistą. Oczywiście z naszych alpejskich gór, mimo że Mont Blanc jest najwyższy, to najciekawszym jest Matterhorn. Do tej pory, patrząc na niego, zastanawiam się jak tam wszedłem i zszedłem na dół. Potem, w miarę jedzenia, apetyt rośnie więc przyszedł czas na Kaukaz, czyli Kazbek w Gruzji i Elbrus w Rosji. Apetyt nadal rósł i rośnie nadal. Więc pojechałem na wyprawę w Pamir na siedmiotysięczny szczyt Pik Lenina. Piękna wyprawa, dużo mi dała, ale nie została zakończona sukcesem, bo na szczyt nie weszliśmy. Sześć i pół tysiąca metrów nad poziomem morza i musieliśmy zawrócić.
Te szczyty, o których mówisz, to zdobywanie tak zwanej Śnieżnej Pantery?
Tak, Pik Lenina należy do piątki siedmiotysięczników, które w byłym Związku Radzieckim, są najwyższymi szczytami. Kto zdobył te wszystkie pięć szczytów, dostawał miano i odznakę Śnieżnej Pantery.
Zanim zacznę pytać o biegi, chciałbym dowiedzieć się, jak przygotowujesz się na wyprawy. Czy również musisz dbać o kondycję i formę?
Kondycja jest kluczowa, bardzo dużo jest terenów pochodzenia lodowcowego. Oczywiście asekuracja liną, bo większymi zagrożeniami są szczeliny i lawiny. Wydolność organizmu jest bardzo wymagana i potrzebna. Z tego względu, że coraz mniej tlenu i niedotlenienie jest duże. Najprostszą formą dbania o kondycję jest bieganie.
Czy basen też zalicza się do tego?
Też, każda forma aktywności: basen, rower. Dużo jeżdżę na rowerze, także po górach, bo mamy takie tereny. Ja postawiłem sobie jeszcze wyżej poprzeczkę i biegam biegi górskie typu ultra.
A jak pogodzić życie zawodowe z wyprawami? Trzeba wziąć większy urlop?
Alpejskie wyjazdy są dość proste. W tej chwili dla mnie są proste logistycznie. Jeśli ktoś by zaproponował „z marszu”, że jutro jedziemy na czterotysięcznik, to wystarczą trzy dni, żeby to ogarnąć. Żeby pojechać i wrócić – miałem nawet takie epizody. Mam sprzęt, mam doświadczenie, wiem co robić. Na dłuższą wyprawę potrzeba większej logistyki więc sprzęt i inne sprawy są już organizowane, „dopinane” na miejscu. W Kirgistanie przygotowywała nam to agencja miejscowa, bo bez pomocy lokalnych instytucji przy takich dużych wyprawach, gdzie się spędza dwa tygodnie w górach na lodowcu, to nie sposób.
Dziękuję za rozmowę.
W dalszej części wywiadu nasz gość opowiada o tym na czym polega zdobywanie ośmiotysięczników. Z dalszej części wywiadu dowiecie się również od kiedy nasz gość biega ultramaratony. Dariusz opowiada również o tym, jakie przebiegł ultramaratony i o fakcie zakwalifikowania się do najważniejszego biegu Ultra Trail de Mont Blanc.