Dużo się teraz mówi o wojnie i sytuacji sportowców, którzy znaleźli się na terenie Rosji podczas wykonywania swoich obowiązków dla rosyjskich klubów. Ostatnio trener Czesław Michniewicz zdecydował, że Maciej Rybus nie będzie miał szans na reprezentowanie biało-czerwonych barw. Rybus przecież podpisał nową umowę ze Spartakiem Moskwa, klubem który nie dość, że jest symbolem stolicy Federacji Rosyjskiej, to jeszcze jest klubem, który bardzo sobie ceni sam Władimir Putin.
Decyzja selekcjonera, mam wrażenie, została podjęta pod wpływem nacisków opinii publicznej, która jest bardzo negatywnie nastawiona do Macieja Rybusa. Zwróćmy jednak uwagę na to pod jakim ciężarem gatunkowym znalazł się piłkarz. Trudno tak wszystko określić w biało-czarnych kolorach. Oczywiście najprościej byłoby stwierdzić, że skoro został w Rosji i zdecydował się tam kontynuować karierę, to powinien zostać napiętnowany oraz wykluczony z reprezentacji. Tylko czy to tak naprawdę sprawiedliwa ocena sytuacji?
Od dziecka wpajane mamy wartości, że rodzina jest najważniejsza i to o nią w pierwszej kolejności powinniśmy dbać. Sam mam dzieci i dobrze wiem, że bez względu na moje zapatrywania, poglądy w pierwszej kolejności myślę o tym by niczego im nie zabrakło. Niezależnie z kim współpracuję, na pierwszym miejscu są zawsze oni. Podejrzewam, że właśnie dokładnie w taki sam sposób myśli Maciej Rybus. On miał ten problem bardziej złożony niż więszkość z nas. Cała jego rodzina od początku wychowuje się w Rosji. To jest jej ojczyzna (tak jak dla nas POLSKA). Jego żona, dzieci są przesiąknięci własną kulturą, czują się tam dobrze, bezpiecznie. Nie chcą wyjeżdżać.
Zresztą – umówmy się – mało ludzkie byłoby ich zmuszanie do tego by wyjechali. Trudno też wymagać od ojca, by porzucił dzieci bo inaczej nie pojedzie na Mistrzostwa Świata. To już poprostu absurd. Ja sobie takiej sytuacji nie wyobrażam. W życiu nie postąpiłbym tak, tylko dlatego, że jest to wygodne dla opinii publicznej, która wręcz od Maćka domagała się właśnie takiej reakcji. Oczywiście zgadzam się i on pewnie też (wciąż milczy, co jest chyba wyrazem takiego przekonania), że wojna, którą prowadzi Rosja jest czymś złym i nie powinno to w ogóle mieć miejsca. Nie można się z tym utożsamiać, nie można tego w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć. Maciej Rybus zdecydował zostać z rodziną. Zdecydował się dbać o nią, pilnować jej komfortu życia, wreszcie jej bezpieczeństwa.
Mam też takie wrażenie, że on sam przez lakoniczne wypowiedzi, też nie do końca czuje się tam komfortowo, a… zostaje dla swoich bliskich, bo czuje się za nich odpowiedzialny. No i tutaj dochodzimy do sedna sprawy. On chroni rodzinę, mimo tego, że ta rodzina jest narodowości rosyjskiej. Krytycy domagali się od niego innej decyzji. On postąpił tak jak postąpił i decyzję należy uszanować. Dzisiaj nie czas go potępiać, nazywać zdrajcą, bo to jest jednak zdecydowanie zbyt daleko idący wniosek, zbyt pochopnie rzucane nazewnictwo. Sam też jestem ciekaw, jak postąpiliby ci, którzy dzisiaj tak bardzo Rybusa krytykują. Żałuję tylko, że sam piłkarz nie wystąpił publicznie. Nie wyjaśnił dlaczego zostaje, bo to chyba właśnie z jego strony powinniśmy usłyszeć wyjaśnienie sytuacji. Wyszedłby z twarzą. Nie byłby teraz rosyjskim popychadłem propagandowym. Wystarczyło powiedzieć, że zostaje bo rodzina jest dla niego najważniejsza i żeby nikogo nie gorszyć, to on sam rezygnuje z gry w reprezentacji, bo zdaje sobie sprawę z tego, że w obecnej sytuacji politycznej, byłoby to po prostu politycznie niepoprawne. Dlatego nie potępiam, ale też nie chwalę. Podziwiam jednak odwagę i oddanie.