Pączek – ślinka mi cieknie na samą myśl, że mam opisać ten leksem. Jestem łasuchem i tematy słodkości to najprzyjemniejsze tematy. Zatem, choć przez chwilę, nie myśląc o konsumpcji pączka skupmy się nad znaczeniem tego słowa.
Otóż według Słownika Języka Polskiego wyraz ten oznacza po pierwsze – zawiązek pędu liści lub kwiaty, po drugie kuliste ciastko drożdżowe, nadziewane i smażone w tłuszczu, po trzecie u roślin i zwierząt niższych: wyodrębniona część organizmu macierzystego w postaci komórki, kompleksu komórek lub tkanek, rozwijająca się w organizm potomny. Z racji zbliżającego się tłustego czwartku te biologiczne rozważania o pączku nie są tak istotne jak kuliste ciastko drożdżowe, nadziewane i smażone w tłuszczu.
Okazuje się, że na świecie pączek wygląda różnie i niekoniecznie odzwierciedla polski wzór. Otóż pączki w Stanach Zjednoczonych nazywane są donuts. Mają specyficzną dziurę w środku przez co przypominają nasze gniazdka. Stroi się je lukrem i posypuje słodkościami, ale nie umieszcza się w nich nadzienia. Z kolei pączki tureckie, nazywane tam Lokma, to nieduże kulki ze smażonego ciasta nasiąknięte syropem lub miodem.
Przy nich nasze są jak danie fit. Z kolei Włosi również mają swoje pączki, są to Zeppole nadziewane kremem i dżemem. Bardzo słodkie i bardzo dobre. Na południu Włoch piecze się inny rodzaj pączków zwany frittelle. Jest to ciasto drożdżowe wypełnione orzechami i rodzynkami. Holendrzy dla odmiany jedzą Oliebollen, które przypominają nasze racuchy lub kaszubskie ruchanki. Nie ważne jakie: z lukrem, cukrem pudrem, dżemem, budyniem, serem i innym nadzieniem, pączki są nieodzownym symbolem tłustego czwartku, o którym piszemy w Temacie Tygodnia. Miłej lektury i smacznego!