Trendy w modzie nie zawsze wyznaczane były sezonowo, po pokazach najnowszych kolekcji. Niejednokrotnie działo się tak, że inspiracją dla kobiet były stylizacje gwiazd filmowych, ale nie te z wybiegów, a ze srebrnego ekranu. Niektóre kreacje stały się tak samo (a może nawet i bardziej?) kultowe jak sama produkcja czy rola. W „Piękności dnia” Catherine Deneuve ubrał Yves Saint Laurent, Jane Fonda w „Barbarelli” kusiła strojem od Paco Rabanne, a Marlena Dietrich w „Tremie” wystąpiła w cudownym, klasycznym kostiumie od Christiana Diora. W historię kinowych trendów wpisały się również: czerwona suknia Pierre’a Balmaina, którą z szykiem i gracją nosiła Brigitte Bardot w filmie „I Bóg stworzył kobietę” oraz nieco futurystyczne stroje Jeana Paula Gaultier zaprojektowane dla całej obsady „Piątego elementu” – hitu Luca Bessona z 1997 roku z Brucem Willisem i Liv Tyler w rolach głównych. Niekwestiowanym numerem jeden, jeśli chodzi o styl – moim skromnym zdaniem – jest jednak Givenchy. I nikt tak nie potrafił nosić garsonek czy kapeluszy tej marki jak Audrey Hepburn. Drogie Panie, czy widziałyście „Śniadanie u Tiffany’ego” z 1961 roku? Młodziutka aktorka w białej sukni wygląda po prostu zjawiskowo – jak przysłowiowe „milion dolarów”!