No i stało się – piłkarska reprezentacja Rosji została wykluczona z baraży o piłkarski mundial i zawieszona we wszystkich rozgrywkach. Spotkało to także inne rosyjskie drużyny w różnych dyscyplinach oraz pojedynczych sportowców. Rosji zabrano też prawa do organizacji imprez sportowych, które w tym kraju miały się odbyć.
Wszyscy decyzjom sportowych federacji przyklaskują (FIFA i UEFA jest krytykowana, że kilka dni „czaiła się” z podjęciem radykalnych kroków), chwalą kluby i zawodników, którzy z Rosjanami nie chcą rywalizować. Oczywiście wobec skali tego co robi Putin, skala sankcji musi być adekwatna i totalna izolacja rosyjskiego sportu taką jest. Ale pozostaje jednak, mimo wszystko, gdzieś to pytanie – czy sportowcy powinni ponosić konsekwencje za czyny polityków.
W tym tekście nie napiszę jakie jest moje zdanie …bo sam nie wiem i od kilku dni biję się z myślami. Z jednej strony wobec dramatu Ukraińców tylko tak bezprecedensowa skala sankcji na Rosję, obejmująca wszystkie dziedziny życia – od gospodarki przez sport po kulturę może odnieść realny skutek, ale z drugiej strony dlaczego przez jednego człowieka, który w parę dni wyrzucił Rosję z cywilizowanego świata na lata, jak nie na dziesięciolecia, całe pokolenie sportowców ma tracić szansę gry na mundialu, występu na igrzyskach, rywalizowania na turniejach itp.
Czy np. tenisista Andriej Rublov, który dosadnie wypowiada się przeciw inwazji na Ukrainę, podobnie jak piłkarz Fiodor Smolov, mają być wyrzuceni ze sportowej społeczności nie ze swojej winy? Czy sport traktować tak samo jak inne dziedziny? – w końcu na skutek np. sankcji gospodarczych cierpią też nie tylko proputinowscy oligarchowie, ale i cała rzesza uczciwych rosyjskich przedsiębiorców, których pewnie znaczna część też jest przeciwko inwazji. A może to właśnie sport jako jedyny, będący od czasów starożytnych igrzysk synonimem pokoju, powinen być faktycznie wolny od polityki?
Dobrosław Kowalski