Na początku sierpnia tego roku pisaliśmy na łamach Tygodnika 30 minut o nadchodzącej czwartej fali koronawirusa. Obecnie fala jest najprawdopodobniej na najwyższym poziomie, choć nie wiadomo, dlaczego dotychczas nie wprowadzano poważnych ograniczeń w życiu społecznym. Teraz może się wszystko zmienić, gdyż do Europy i Polski nadciąga kolejna mutacja Covid-19.
Jak działa wirus?
Warto zauważyć, że choć wirus, jako bezwzględny pasożyt, nie wykazuje funkcji życiowych, jego ewolucyjnym celem jest jak najszybsze przedostanie się z jednego organizmu do drugiego. Celem wirusa nie jest szybkie zabicie gospodarza, a raczej wykorzystanie jego zasobów do wytworzenia jak największej liczby wirusów, które będą mogły rozprzestrzeniać się dalej i infekować kolejnych gospodarzy. Dlatego koronawirus SARS-CoV-2 również ewoluuje, aby stać się bardziej zaraźliwym, ale mniej zabójczym. Biorąc pod uwagę rozmiar genomu, jest on jednym z największych wirusów RNA, co przy okazji zwiększa możliwości mutowania. Wirusy RNA z zasady są dość szybko mutujące, bo szacuje się, że ich współczynniki mutacji są milion razy wyższe niż w genomie gospodarzy.
Warianty koronawirusa
Obecnie znamy trzy niepokojące warianty koronawirusa – brytyjski, przez WHO nazwany Alfą, afrykański – Betą i indyjski – Deltą. O ile ten pierwszy wykazuje opór przed niektórymi neutralizującymi przeciwciałami monoklonalnymi pochodzącymi od osób po szczepieniu i po chorobie, o tyle nie jest jeszcze odporny na surowicę z tych samych źródeł. Wariant afrykański jest potencjalnie dużo bardziej niebezpieczny, ponieważ jest on 9-krotnie bardziej odporny – również na surowicę ozdrowieńców i 13-krotnie – na surowicę osób zaszczepionych. To oznacza, że nawet z nabytą odpornością z innych wariantów, tym afrykańskim można zarazić się ponownie. Na podstawie zebranych dotychczas danych, szczepionki Johnson & Johnson i Pfizer-BioNTech, chociaż nadal bardzo skuteczne, mają obniżoną efektywność przeciwko temu wariantowi. Jeśli chodzi o wariant indyjski zwany Deltą, sprawa wygląda nieco inaczej. Został on po raz pierwszy wykryty w Indiach i rozpoczął tragiczną w skutkach, ogromną falę Covid-19 na przełomie kwietnia i maja 2021 roku. Jak podają źródła, Delta przyczyniła się do 400 000 odnotowywanych przypadków zachorowań dziennie.
Kolejne warianty
Wariant Gamma po raz pierwszy został zidentyfikowany u czterech podróżnych z Brazylii podczas rutynowych badań wykrywających zakażenie COVID-19 na lotnisku w Tokio. Posiada on aż 17 unikalnych mutacji i właśnie dlatego został uznany za jeden z najgroźniejszych wariantów SARS-CoV-2. Ma zdolność do niezwykle szybkiego rozprzestrzeniania się wśród osób, które nie nabyły odporności. Kolejny wariant to wariant Kappa, wykryty pod koniec ubiegłego roku w Indiach. Posiada on 2 mutacje zlokalizowane w białkach kolca, które są źródłem szczególnego niepokoju, ponieważ mogą obniżyć skuteczność dostępnych szczepionek. WHO klasyfikuje wariant Kappa jako budzący szczególne zainteresowanie. Jest on zdolny do niezwykle szybkiego rozpowszechniania się wśród osób, które nie nabyły odporności.
Teraz Omikron
Światowa Organizacja Zdrowia nadała nazwę rozprzestrzeniającej się w Afryce odmianie COVID-19 – przypisując jej grecką literę Omikron. Pierwsze przypadki zanotowano już w innych regionach świata, w tym w Europie. Pierwszy na naszym kontynencie przypadek nowego wariantu koronawirusa wykryto w Belgii. Strach przed nowym wariantem COVID-19, który może być odporny na szczepionki, zmusił Amerykanów do stanowczych działań. Częściowo zamykają granice. Od poniedziałku 29 listopada nie będą wpuszczać osób przybywających z 8 krajów afrykańskich.