Oglądam teraz Paraigrzyska Olimpijskie w Tokio i oczom nie wierzę jak można być sprawnym, będąc niepełnosprawnym. To niesamowite, że nie mając ręki, nogi, a czasem mając tylko jedną nogę, można bić rekordy świata! Niemal każdego dnia mówimy o rekordach poszczególnych zawodników. Mówimy o wysiłku, który muszą włożyć w efekt końcowy. Podziwiamy trud z jakim się mierzą. Tylko jak mamy ocenić wysiłek osób niepełnosprawnych?
Pchnięcie kulą, w którym Polka walczyła o medal, gdzie ona sama sparaliżowana od pasa w dół z tylko jedną ręką w pełni sprawną już w pierwszej próbie bije rekord świata. Później go poprawia. Uśmiecha się. Kamera robi zbliżenie. Myślę sobie: piękna dziewczyna. Komentator dodaje wzruszony, że jest szczęśliwa.
Wrażenie robił nie tylko sam wynik, ale też sposób przygotowań do rzutu. Przypinanie pasami do specjalnego krzesła i to spojrzenie w oczach samej zawodniczki. Ona skupiona była tylko na starcie. Ja patrzyłem na wszystko. Jej pewność siebie sprawiła też, że sam poczułem się jakby to właśnie ona była bardziej sprawna ode mnie.
Później przełączyłem się na tenis stołowy, było też pływanie, kolarstwo, biegi, koszykówka na wózkach. Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie rywalizacja w piłce nożnej. Bramkarze widzieli, ale zawodnicy z pola już nie. To, co jednak robili z piłką sprawiło, że według mnie Messi czy Ronaldo, powinni im czyścić buty.
Fantastyczna rywalizacja na arenach Igrzysk sprawia, że z zapartym tchem oglądam to, co wyprawiają na nich sportowcy. Zazdroszczę im też hartu ducha, sprawności fizycznej, a może nawet tego, że pomimo niepełnosprawności z takim urokiem spełniają swoje marzenia.
JZ